Wczoraj miałam swoje małe święto. Dotarła długo oczekiwana dostawa z gór od mojego zaprzyjaźnionego stolarza. Dlaczego małe święto - a dla tego, że każda taka paczka cieszy jak w dzieciństwie, to otwieranie, liczenie, przeglądanie - a wszystkiemu towarzyszy zapach świeżego drzewa z polskich lasów roznoszący się po całym mieszkaniu. Och, jak ja kocham te chwile. To planowanie, co na jaki cel wykorzystam.
I to nie jest jeszcze wszystko - po prostu jakbym wszystko wystawiła nie zmieściłoby się w kadrze.
o bosko :) ale cudnie Też bym chciała taką dostawę :)
OdpowiedzUsuńŚliczne prace, a surowizna robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńImponujące:)
OdpowiedzUsuńNo to masz pole do popisu, a w zasadzie cały areał :-)
OdpowiedzUsuńJest co robić.
Może Ci pomóc ? :-)))
Pozdrawiam
Też to uwielbiam. Aż tutaj poczułam ten piękny zapach świeżego drewna. Będę zaglądała żeby zobaczyć co pięknego powstanie z tej surowizny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anka
Wow! Tyle drewnianych cudeniek! Mnie też by się przydała tak dostawa, albo chociaż cząstka!
OdpowiedzUsuńWow! Toż to istny raj! Ale cuda...
OdpowiedzUsuńFajna "dostawa" :) Zauważyłam, że masz skrzyneczki z porządnymi okuciami. Już wiadomo, że to z gór :)
OdpowiedzUsuńNiestety te skrzyneczki, które oglądam w sklepach często mają okucia z cienkiej i słabej blaszki, która wygina się w palcach. Ach, szkoda słów ...
przygarnęłabym :D
OdpowiedzUsuń