niedziela, 31 maja 2015

Balkon '15

      Prace koncepcyjne nad wizerunkiem balkonu w tym roku uznaję za zamknięte. Cała reszta teraz w rękach natury, która okazałą się dla mnie nie zbyt łaskawa. Dziewięćdziesiąt procent sadzonek, które hodowałam od ziarenka na parapecie, aby w momencie nastania bardziej sprzyjających warunków zewnętrznych przesadzić na balkon nie przyjęła się. Musiałam więc nieobsadzone place wypełnić zakupionymi sadzonkami. W tym roku na pierwszy rzut oka na towar wyłożony na naszym ryneczku byłam zawiedziona. Muszę jednak przyznać, gdy zaczęłam wyciągać pojedyncze okazy, zaczęłam w nich dostrzegać potencjał. Takiego przedziału gatunków, to jeszcze ja u siebie na balkonie nie maiłam. Z nowości: mój mąż w końcu zamontował mi po latach podwójne gniazdko na balkonie. Na początku zasiedzenia lokalu taki luksus wydawał nam się zbędny, ale po latach użytkowania okazało się, że ciągnący się przewód przez futrynę drzwi balkonowych jest kłopotliwy. Po pierwsze rozciąganie, po drugie nie ma możliwości bezpiecznego zamknięcia drzwi w razie potrzeby. Okazało się, że wraz ze zwiększeniem częstotliwości przebywania na balkonie zapotrzebowanie na energię elektryczną gwałtownie wzrosło. Po co nam prąd? Mąż lubi zrobić grilla elektrycznego, lubimy posłuchać radyjka czytając gazetkę (pozwala zagłuszyć odgłosy miasta), w tym miejscu powinna być opisana druga nowość, ale to za chwilę, dość często odkurzamy balkon z zanieczyszczeń, które się dość intensywnie zbierają. Drugą nowością będzie podświetlana ściana zieleni. Teraz czekam, aż wszystkie pnącza wystrzelą na przygotowaną kratkę. Pod spodem znajdują się diody led z imitacją papryczek (oryginalnie to były płomyczki, ale wisząc odwrotnie równie dobrze mogą być papryczkami). Już nie mogę się doczekać efektu...  Trzecią zmianą jest dodanie mięciusich poduszeczek na krzesła. Teraz jest znacznie wygodniej i już kilka dni wcześniej przed sezonem można sobie zasiąść nie ryzykując wilkiem i mam nadzieję z dwa tygodnie dłużej na jesieni korzystać z balkonu.
















   

czwartek, 28 maja 2015

Projekt KARMNIK - cz. 2

      Muszę przyznać, że mój projekt powoli nabiera kształtu. Od ostatniego postu wszystkie elementy pięknie się skleiły i mogłam wykonać kilka kolejnych etapów, jakie dzisiaj wam przedstawię.

         Cztery narożniki umieściłam na fundamencie i przykleiłam je porządnie. Bardzo ważne - nie przyklejajcie fundamentu do kafelka - potem będzie problem z dokładnym polakierowaniem - a zabezpieczenie tak pracochłonnego projektu jest bardzo ważne, aby posłużył wiele lat. Po umieszczeniu narożników w odpowiednich miejscach mogłam przystąpić do mocowania belek łączących.


Następnego dnia przystąpiłam do zeszlifowania powierzchni pod dach.


Teraz mogłam przygotować klepki na dach.


Bejcowanie


No i uwieńczenie dzieła.




Główny szkielet ukończony bez użycia jednego gwoździa. Teraz trzeba zaczekać, aż klej zwiąże i będzie można dodawać "smaczki". Etap drugi uznaję za zakończony.

niedziela, 24 maja 2015

Projekt KARMNIK - cz. 1

      Podczas wiosennych porządków okazało się, że mój stary, dziesięcioletni karmnik przestał być (w delikatnych słowach) reprezentatywny i znacznie odstawał od reszty wystroju. Sklejka po wielu latach (mimo impregnacji) przebywania na mrozie i słońcu pokazała swoje wewnętrzne piękno - dosłownie. W tym momencie zamarzył mi się nowy karmnik - nie powtarzalny i oryginalny. Zaczęłam składać w głowie różne elementy w jedną całość. Tak powstała wizja, którą zaczęłam realizować przy pomocy męża i jego ciężkiego sprzętu. Nie będę ukrywać, że karmnik będzie się składał z wielu precyzyjnych elementów. Wiem, że sezon na budowę karmników zaczyna się na jesieni, ale ja po prostu nie mogę się doczekać, aż na żywo zobaczę urzeczywistniony projekt. Nie opisze Wam efektu docelowego - sami zobaczycie po zakończeniu całego projektu. No to zaczynamy.

Zaczęłam od wyboru podstawy do budowy karmnika. Wchodziła jedynie w grę sklejka, może jakaś grubsza, aby karmnik przeżył dłużej. Aż tu nagle olśnienie!!! Przecież wspaniałą podstawą będzie kafelek, gres! Szukałam, bardzo szukałam imitacji jasnego marmuru lub jakiegoś piaskowca. Niestety nie odnalazłam w markecie budowlanym nic, co by spełniało moje wymagania, a oryginalny marmur wywindowałby cenę karmnika do niebotycznej wartości. Musiałam już na początku realizacji projektu trochę spuścić z wymagań. Wybrałam na podstawę kafel o wymiarach 45 x 45 centymetrów w kolorze powiedzmy "podłogowym".


Czuję, że trochę przesadziłam z wielkością - wpływ przestrzeni marketu budowlanego na postrzeganie proporcji. W sklepie wydawał się akuratny, po przyniesieniu do domu okazało się, że powstanie pałac, a nie karmnik. Cena około 5,50. Do tego wybrałam parę deseczek, klepek, kołeczków, słupków. W tym momencie koszmar. W naszych marketach nie ma towaru pierwszej klasy. Wszystko, co jest wyłożone jest dalszych gatunków. Nie znajdzie się prostej deseczki, bez sęków i skaz. Pierwszy gatunek chyba jedzie do Niemiec, a u nas, z naszych lasów wykładają odpady eksportowe. Do tego kilka klepek kosztowało ponad 60 zł i jeszcze muszę dokupić, ponieważ się okazało, że zabraknie deczko. To jest jakieś zdzierstwo! Metr sześcienny drzewa chyba wyszedłby kilkanaście tysięcy złotych. Nie wiem skąd oni biorą te ceny. Ale trzeba było zainwestować w pomysł.


Na tym etapie zaprzęgłam do pracy męża. Potrzebny był jego sprzęt. W ruch poszła wyrzynarka i szlifierka taśmowa tak zwany "czołg". Trzeba było przygotować precyzyjne klocuszki oszlifowane i nafrezowane.


Po przygotowaniu 24 sztuk długich i 24 krótkich.


Podzieliłam je na pół - 12 takich i 12 takich.


Teraz przystąpiłam do barwienia. Wybrałam dwie nie za ciemne bejce różniące się od siebie odcieniem.


Trzecia bejca widoczna na zdjęciu będzie potrzebna do fundamentu, który urodził się "po drodze". Dlatego również muszę dokupić deseczek. Już musiałam ją dobrać, aby pasowała do reszty. Jako fundament będzie ona od pozostałych trochę ciemniejsza. Na kolejnym zdjęciu widzimy jak mój dzielny pomocnik pomaga barwić klocuszki.


Schnięcie


Teraz przechodzimy do mozolnego tworzenia narożników. W tym celu wzięłam przedmiot o idealnym kącie prostym, na którym będę "budować" narożniki. Całość, aby się nie przesuwała, musiałam dociążyć ciężkim stoperem do drzwi.


Narożniki gotowe - schną.


Na dziś koniec. Ze względu na brak materiałów i święto (nie wolno hałasować) dzisiejszy etap prac kończę i zapraszam na kolejne odcinki relacjonujące postęp prac przy projekcie.

poniedziałek, 18 maja 2015

Bolognese po swojemu

      Nie byłabym sobą, jeżeli nie poprawiłabym przepisu przygotowywanej potrawy. Ma na to wpływ nie tylko mój indywidualistyczny charakter, ale również ciągłe dążenie do jak najmniejszego marnowania środków żywności. Nie ukrywajmy również, że jak przychodzi chętka na jakieś danie, nie zawsze wszystko potrzebne do jej wykonania znajduje się aktualnie w lodówce. Tak stało się i tym razem. Chęć na spaghetti była - lodówka twierdziła inaczej. Na szczęście podstawowe składniki były. Szybciutko rozmroziłam mięso mielone, podsmażyłam duuuużą ilość cebulki, podgotowałam brokuły. Do cebulki dodałam przecier pomidorowy i jednego pomidora świeżego pozostawiając parę plasterków do dekoracji. Mięso podsmażyłam osobno i ugotowałam makaron. Mięso z sosem wymieszałam, dodałam koperek, podgotowane brokuły i duuuużo sera. Efekt z brokułami dużo smaczniejszy niż w oryginale. Oto efekt:


czwartek, 7 maja 2015

Podudzia z nadzieniem pieczarkowym zapiekane w szynce szwarcwaldzkiej

        Dziś, aby trochę odpocząć od robótek ręcznych chciałam zaproponować coś dla brzuszka. Po zadbaniu w ostatnich postach o ducha czas zająć się trochę ciałkiem. Szybka potrawa i niewiarygodnie pyszna. Kalorii nie liczę. Najdłużej trwa grzanie piekarnika i obieranie podudzi z kości. No to po kolej. Włączamy piekarnik na 160 stopni, obieramy mięso z kości, a pieczarki i cebulę ze skórki. Kroimy grzyby w plasterki i podsmażamy z cebulką na patelni. Tak przygotowanym farszem nadziewamy mięso przyprawione do smaku. Zawijamy w szynkę (można wzmocnić wykałaczką, lecz mi się nie rozpadały, więc ja tego nie uczyniłam). Wstawiamy do piekarnika na 40 minut, a potem palce lizać... 


środa, 6 maja 2015

Osłonka morska 2

     Kolejna odsłona moich osłonek na doniczki. Tym razem znowu utrzymana w temacie morskim. Motywem przewodnim są latarnie morskie.





wtorek, 5 maja 2015

Osłonka letnia

     Tak jak obiecałam dziś kontynuuję prezentację swojej kolekcji aluminiowych osłonek na doniczki. Dziś coś bardziej letniego. Motywem przewodnim są motylki, a oto jak się ona prezentuje...




poniedziałek, 4 maja 2015

Osłonka morska

     Ostatnimi czasy pokochałam robić osłonki na doniczki. Są proste, szybko się je robi (ostatnio nie mam zbyt dużo czasu, aby przysiąść i sobie spokojnie podłubać) i zawsze efekt jest fajny. W Ikei znalazłam super osłonki. Są w rozsądnej cenie, jakościowo genialne i co najważniejsze - mają fajny rozmiar. Dzięki przystępnej cenie zakupiłam sobie ich kilka i tworzę wariacje na temat... Dziś chciałabym Wam pokazać osłonkę utrzymaną w tematyce morskiej.W kolejne dni będę starała się zamieszczać kolejne pomysły na wykorzystanie jakże wdzięcznego materiału jakim są aluminiowe "wiadereczka".