Jako niedźwiadek trochę w tym roku zaspałam z wiosennymi porządkami na balkonie. Trochę przyczyniła się do tego pogoda (dość długo było zimno), a trochę to, że kilka weekendów miałam całkowicie zajęte - a jak wiemy - biorąc się za odgruzowywanie potrzebujemy spokoju i całego dnia wolnego. W tym roku muszę przyznać , że nie było tak ciężko z tymi porządkami jak rok temu. W zeszłym roku musiałam się uporać z magazynem, który powstał na balkonie, do tego była roczna przerwa w rewitalizacji oraz w okolicach była budowa, która dała się we znaki (szczególnie kładzenie, cięcie kostki brukowej). W tym roku rodzina była dla mnie łaskawa i nie powstało składowisko na naszej półce skalnej i dość szybko uporałam się z bałaganem, a w szczególności z prezentami jakie pozostawiło ptactwo, tak liczne w mojej okolicy. Wiec dziś rano zerwałam się wcześniej i szybciutko wyruszyłam na nasz ryneczek po świeże kwiatki. W zeszłym roku polegałam na własnej hodowli od nasionka, ale wiele roślinek nie wzeszło, część wyglądała marnie, a poza tym bardzo długo musiałam czekać, aż coś w końcu wzejdzie. W tym sezonie postanowiłam nie ryzykować, ale nie oznacza to, że całkowicie zrezygnowałam z przyjemności obserwowania jak rodzi się życie. Cztery skrzyneczki przeznaczyłam na własne nasadzenia. No i tak na ryneczku chyba zjawiłam się trochę za wcześnie - wszystko było zamknięte. Na szczęście jeden Pan już się rozpakowywał, więc pozwolił przebierać towar prosto z samochodu. W ten sposób byłam pierwszym klientem tego dnia i zdobyłam najpiękniejsze i najświeższe kwiaty jakie się dało. Oto jak wyglądał balkon przed przystąpieniem do porządków:
Kilka godzin i wszystko wyglądało tak:
Kwiatki wyglądają tak (część troszeczkę klapła - wiadomo - świeżo przesadzone i taki nagły piekarnik na dworze dał im się we znaki):
Teraz siedzę i zastanawiam się jakie kwiatki zastosować w wolnych skrzynkach :)