niedziela, 2 sierpnia 2015

Myślimy już o zimie

          Jesteśmy u szczytu sezonu owocowego. Jest to najlepsza pora na przygotowywanie owocowych zapraw na zimowe dni. Przygotowując sobie samemu weki mamy pewność, że nie znajdą się w słoiku żadne ulepszacze i konserwanty. Wracając w mroźny dzień, gdzieś w styczniu przyjemnie będzie odnaleźć na chlebie trochę lata i słońca. W tym roku zrobiłam już kilka słoików jagódek i truskawek. Teraz przyszedł czas na czarną porzeczkę. Zawiera ona olbrzymie ilości witaminy C. Na zimowe przeziębienia będzie idealna. W tym roku zmieniłam kolor materiału zakrywającego zakrętki na granatowy zachowując wzór kratki. Zabieg ten ma na celu odróżnienie poszczególnych roczników przetworów oraz trochę rozweseli półkę. W tym roku również zaprojektowałam nową etykietę oraz dodałam ozdobną zawieszkę. Oto jak się przedstawia część wczorajszej partii.




Oranżada powróciła !!!

        Jarmark św. Dominika powoli wraca do korzeni. Po okresie zepsucia w latach 90-tych (handlowano gaciami z Chin i skarpetami - można było kupić to samo co w sklepie, tylko drożej) znowu staje się to ciekawa impreza. Nie powiem - nadal można znaleźć banalne stoiska zwielokrotnione co ulicę (całe sieci handlowe), ale jest coraz więcej atrakcji. Nie dość, że coraz więcej jest imprez towarzyszących, atrakcji nie koniecznie handlowych to i towar jest z roku na rok ciekawszy. Wystawia się coraz więcej artystów i rękodzielników. Obok oscypka z grilla i kiełbasy z Wilna można znaleźć prawdziwe perełki. Ja coś takiego znalazłam! Stare, brudne plastikowe skrzynki na rozklekotanym wózku, a w środku zimna oranżada w lodzie. Roczniki 70 i 80 pamiętają - chociaż za naszych czasów piło się ciepłą (nikt nigdy nie wpadł, aby w sklepie była lodówka do napojów). Mimo to smakowała jak nic innego na świecie. Piło się z gwinta pod sklepem, aby odzyskać kaucję za butelkę lub od razu zamawiało się "na miejscu". Po wszystkim biegło się z powrotem na podwórko beztrosko spędzać czas. Wczoraj na Jarmarku na chwilę te czasy wróciły!



niedziela, 26 lipca 2015

Żurek w chlebku

    Ojjj!!! jak za mną zaczął w sobotę chodzić taki prawdziwy żurek w chlebie, ale taki prawdziwy z białą kiełbasą, połówkami jajka, chrzanem na żurze z butelki. Jak to ja nie wytrzymałam i musiałam sobie dogodzić. Zdobyłam okrągły chlebek z siemieniem i białą kiełbaskę. Ja nie byłabym sobą, jeżeli przepisu bym nie "usprawniła". Z żurku zrobiłam zupę krem. Wydrążony chleb dodałam do zupy, a w zupie znalazło się więcej ziemniaków i marchewki niż tradycyjnie się daje. Wszystko blenderem przed dodaniem jajka i kiełbasy. Wszystko było aż gęste. Po prostu palce lizać!!! Bomba kaloryczna


Jestem maniaczką zbierania puszek. W centrum mojego zainteresowania są szczególnie te stylizowane na okres międzywojenny w Stanach Zjednoczonych, ale i te polskie też były wspaniałe (np. Wedel). Nie gardzę też tymi z okresu socjalistycznego. Wczoraj udało mi się zdobyć w Biedronce (mimo, że kilkakrotnie mi podpadła) kwintesencję mojego gustu (motywy z puszek mogłyby uchodzić za wzorzec mojego gustu) 


Najbardziej urzekły mnie te proste rysunki i pastelowe kolory żywcem wyjęte z plakatów reklamowych Pewexu (jeżeli jeszcze pamiętacie). Takich kolorów używało się (albo tak płowiały) przy malowaniu reklam na fasadach budynków.

Jarmark św. Dominika

         No i wystartował! Jarmark św. Dominika w Gdańsku. Wcześnie rano wstałam, aby być na miejscu przed innymi. Rozpoczęcie jarmarku nie zapowiadało się szczęśliwie. Cały czas kropiło lub nawet padało. Warunki pogodowe nie pozwalały wystawcom na odpowiednie przygotowanie stoisk. Aż tu nagle cud! Im bliżej godziny dwunastej (godziny oficjalnego otwarcia), tym pogoda piękniejsza, cieplej, nawet słoneczko wyjrzało za chmur mocno przygrzewając. Mówię sobie - to będzie jednak wspaniały sobotni wypad na miasto. Niestety szczęście nie trwało długo. Zdążyłam zwiedzić kilka uliczek, zaprowadzić dziecko na kilka atrakcji (zabrałam syna ze sobą), jak tu nagle znowu nie zacznie kropić (a zdążyłam zanieść parasol do auta). Za chwilę było takie oberwanie chmury, że studzienki nie dawały rady odbierać spadającej z nieba wody. To zakończyło moją sobotnią przygodę z jarmarkiem. Chciałam wszystkich wystawców i zwiedzających przeprosić, ponieważ to moja wina. Jak tylko poprawiła się pogoda, ja nadal dźwigałam ze sobą parasole mówiąc - póki jest słońce, a ja ich nie odniosę do auta, to będzie pogoda. Uzbierało mi się trochę zakupów i już musiałam udać się do auta zaparkowanego w znacznej odległości od centrum, gdzie odbywa się jarmark. Przy okazji zostawiłam parasole, aby zrobić miejsce na kolejne zakupy. Moje fatum w tym momencie się sprawdziło. Gdańsk został zalany ulewą. Chciałam udokumentować swoją wyprawę, zrobić dla Was małą fotorelację, ale nie dało się na deszczu wyciągnąć aparatu tak, aby go nie stracić. Widziałam, że wiele z Nas się wystawiało, ale z nikim nie udało mi się pogadać. Jeszcze tam na pewno zawitam, może będzie lepsza pogoda i uda mi się zrobić tą fotorelację. Publikuję jedynie kilka zdjęć panoramy jarmarku, które udało mi się zrobić w czasie, kiedy przez chwilę wyjrzało słońce. Miłej niedzieli.







  

piątek, 24 lipca 2015

Informator kiermaszowy

          Mimo braku pomocy z Waszej strony (tylko Gosia z bloga Stare Pianino Decoupage podrzuciła mi dane znanej sobie imprezy) staram się jak mogę aktualizować mapę wydarzeń, na których mogłybyśmy się spotkać, poplotkować, wymienić doświadczeniami, a przy okazji coś uhandlować. Każdy mówi, jaki wspaniały pomysł - ale nikt nie chce ze mną współtworzyć takiego programu imprez w Polsce. Z powodu, że sama wyszukuję imprezy, idzie mi to mozolnie, ale powoli przybywa wypisanych jarmarków. Zapraszam do zaglądania, może poznacie imprezę, o której nie wiedzieliście, a zechcecie się na niej wystawić. Po raz kolejny gorąco zachęcam do pisania do mnie z namiarami na znane Tobie kiermasze - bez Was ten informator nie zadziała!!!  

niedziela, 5 lipca 2015

Skrzyneczka ze zdjęciem na zdjęcia

      Zostałam poproszona o wykonanie skrzyneczek na zdjęcia, które miały być podarowane Paniom wychowawczyniom na koniec roku szkolnego w przedszkolu. Do tematu podeszłam bardzo poważnie mimo, że byłam bardzo ograniczona czasowo. Na powstanie dwóch skrzyneczek miałam 48 godzin od otrzymania zdjęcia, wykonania projektu, po wykonanie i wysuszenie pracy. Na szczęście się udało, choć musiałam wstawać w nocy, aby nałożyć kolejne warstwy lakieru. Na wieku umieściłam wspólne zdjęcie dzieci z Paniami, a wnętrze wyłożyłam filcem, aby zdjęcia przechowywane w środku miały komfortowe warunki. Mam nadzieję, że prezent się spodobał i znalazł szczególne miejsce na półce oraz w sercach obdarowanych.


sobota, 13 czerwca 2015

Projekt KARMNIK - cz. 4

        No i karmnik gotowy. Po dodaniu kilku detali ("smaczków") i przyklejeniu do podłogi prezentuje się on tak:




A tak wygląda na dzień dzisiejszy ściana zieleni, która będzie podświetlona od spodu.


czwartek, 4 czerwca 2015

Projekt KARMNIK - cz. 3

        Czas zająć się upiększaniem naszego karmnika. Przez środek dachu dałam wałek osłaniający łączenie na wierzchołku. Każdy ptaszek będzie mógł sobie tam wygodnie przycupnąć oczekując na swoją kolej przy szwedzkim stole.


Następnie dałam elegancką klepkę z nafrezowanymi rowkami - tak aby wielkie połacie śniegu w zimie nie obsypywały z dachu. Ptaszki zjeżdżając po powierzchni dachu po przejedzeniu będą miały się czego złapać.



Teraz można zabrać się za robienie komina. W tym celu skleiłam cztery klocki z zeszlifowanymi bokami na szlifierce taśmowej. Oczywiście trzeba też było nadać skos, aby komin stał nam na dachu prosto.


Teraz można przystąpić do ozdabiania. Ja wymyśliłam sobie ceglany komin. Do tego celu użyłam wypalarki.


A tak wygląda komin po ozdabianiu wypalarką.


Jak już ma być ceglany komin to musi być czerwony. Użyłam odpowiedniej bejcy.


Teraz trzeba przygotować filary podtrzymujące dach od frontu.


Teraz lakierowanie całości. Dużo warstw.


Czekamy aż wyschnie.

PS  A tu niespodzianka. Zakupione w Ikei pelargonie po złotóweczce, nie tylko pięknie się przyjęły i zaczęły się rozrastać, ale już zauważyłam, że niedługo zaczną kwitnąć.


niedziela, 31 maja 2015

Balkon '15

      Prace koncepcyjne nad wizerunkiem balkonu w tym roku uznaję za zamknięte. Cała reszta teraz w rękach natury, która okazałą się dla mnie nie zbyt łaskawa. Dziewięćdziesiąt procent sadzonek, które hodowałam od ziarenka na parapecie, aby w momencie nastania bardziej sprzyjających warunków zewnętrznych przesadzić na balkon nie przyjęła się. Musiałam więc nieobsadzone place wypełnić zakupionymi sadzonkami. W tym roku na pierwszy rzut oka na towar wyłożony na naszym ryneczku byłam zawiedziona. Muszę jednak przyznać, gdy zaczęłam wyciągać pojedyncze okazy, zaczęłam w nich dostrzegać potencjał. Takiego przedziału gatunków, to jeszcze ja u siebie na balkonie nie maiłam. Z nowości: mój mąż w końcu zamontował mi po latach podwójne gniazdko na balkonie. Na początku zasiedzenia lokalu taki luksus wydawał nam się zbędny, ale po latach użytkowania okazało się, że ciągnący się przewód przez futrynę drzwi balkonowych jest kłopotliwy. Po pierwsze rozciąganie, po drugie nie ma możliwości bezpiecznego zamknięcia drzwi w razie potrzeby. Okazało się, że wraz ze zwiększeniem częstotliwości przebywania na balkonie zapotrzebowanie na energię elektryczną gwałtownie wzrosło. Po co nam prąd? Mąż lubi zrobić grilla elektrycznego, lubimy posłuchać radyjka czytając gazetkę (pozwala zagłuszyć odgłosy miasta), w tym miejscu powinna być opisana druga nowość, ale to za chwilę, dość często odkurzamy balkon z zanieczyszczeń, które się dość intensywnie zbierają. Drugą nowością będzie podświetlana ściana zieleni. Teraz czekam, aż wszystkie pnącza wystrzelą na przygotowaną kratkę. Pod spodem znajdują się diody led z imitacją papryczek (oryginalnie to były płomyczki, ale wisząc odwrotnie równie dobrze mogą być papryczkami). Już nie mogę się doczekać efektu...  Trzecią zmianą jest dodanie mięciusich poduszeczek na krzesła. Teraz jest znacznie wygodniej i już kilka dni wcześniej przed sezonem można sobie zasiąść nie ryzykując wilkiem i mam nadzieję z dwa tygodnie dłużej na jesieni korzystać z balkonu.
















   

czwartek, 28 maja 2015

Projekt KARMNIK - cz. 2

      Muszę przyznać, że mój projekt powoli nabiera kształtu. Od ostatniego postu wszystkie elementy pięknie się skleiły i mogłam wykonać kilka kolejnych etapów, jakie dzisiaj wam przedstawię.

         Cztery narożniki umieściłam na fundamencie i przykleiłam je porządnie. Bardzo ważne - nie przyklejajcie fundamentu do kafelka - potem będzie problem z dokładnym polakierowaniem - a zabezpieczenie tak pracochłonnego projektu jest bardzo ważne, aby posłużył wiele lat. Po umieszczeniu narożników w odpowiednich miejscach mogłam przystąpić do mocowania belek łączących.


Następnego dnia przystąpiłam do zeszlifowania powierzchni pod dach.


Teraz mogłam przygotować klepki na dach.


Bejcowanie


No i uwieńczenie dzieła.




Główny szkielet ukończony bez użycia jednego gwoździa. Teraz trzeba zaczekać, aż klej zwiąże i będzie można dodawać "smaczki". Etap drugi uznaję za zakończony.