sobota, 14 listopada 2015

Kufer tysiąca skrytek



      Kilka dni odpoczęliście ode mnie... Wszystko za sprawą tego, że zajmowałam się większym projektem. Powoli finalizuję swoją najnowszą pracę - jeszcze trzeba trochę podkleić tu i ówdzie, ale w zasadzie praca jest już skończona, a ja nie mogę się doczekać, aby się nią podzielić z Wami. Nie miałabym prawa nazywać siebie Aleją Inspiracji, jeżeli znowu nie wymyśliłabym czegoś oryginalnego, nowego, świeżego... ale od początku. Kilka miesięcy temu otrzymałam skrzyneczkę. 


      Trochę zniszczona, ale jako baza do przeróbek idealna. Wspaniałe gabaryty, cudowny stosunek wielkości boków. Długo nie miałam na nią patentu. Za duża na ozdabianie serwetkami, za wielka na spękania i malowanie (chyba hektolitry farby i preparatów trzeba by użyć). Jak to ja obudziłam się pewnej nocy z kompletnym planem przeróbek. Na początek wyglądało mi wszystko na produkt IKEI. Przy pierwszych przymiarkach jednak odnalazłam na boku małą naklejkę z rysuneczkiem baterii łazienkowej. Szybko przeprowadziłam wywiad w poszukiwaniu źródła pochodzenia skrzyneczki. Sama nie mogłam uwierzyć, iż była w nią zapakowana ekskluzywna bateria łazienkowa. Tak! Dobrze słyszycie! W skrzynce z okuciami, eleganckim zapięciem, okleiną znajdowała się bateria łazienkowa bez krzykliwych reklam i zdjęć na wszystkich bokach. 



      Wzięłam się za powolne rozbieranie kufra. Okucia okazały się całkiem całkiem - można je jeszcze w przyszłości wykorzystać przy innym projekcie, za to zapięcie okazało się być wykonane z cieniutkiej blaszki która uległa całkowitemu zniekształceniu przy próbie demontażu. Warstwa po warstwie usuwałam zbędne elementy. Wewnętrzna część okazała się być wykonana z twardej tektury.


    Tam spotkała mnie wielka przykrość. Zewnętrzna część również okazała się być wykonana z tektury. Liczyłam przynajmniej na cieniutką sklejkę, ale się rozczarowałam. Za daleko już zabrnęłam, aby wycofywać się z raz obranej drogi. Brnęłam dalej nie wiedząc, na jakie niespodzianki trafię...
      
     Wiem co sobie myślicie, jeżeli czytaliście post o zakupie maszyny do szycia. Kupiła maszynę, uszyła dwie rzeczy i walnęła ją w kąt. Nic bardziej mylnego. Powoli powstają czapki, kominy, poszewki... - kiedyś je opublikuję. W dzisiejszym projekcie maszyna odegrała kluczową rolę. Przy tej pracy była nieodzowna. Zachęcona wspaniałym wyglądem kieszonki na kredę postanowiłam wykorzystać resztę materiału, jaki mi pozostał po dekorowaniu słoiczków ze smalczykiem. I tak powstał kufer tysiąca skrytek...


Kufer posiada:

- oryginalne zapięcie na kołeczek z nitowanymi wzmocnieniami
- dwie szlufki każda na pięć długopisów
- dwie kieszonki dzielone na dwa - jedna symetryczna, druga asymetryczna
- jedną kieszonkę z okienkiem
- jedną kieszonkę na wizytówki
- jedną potrójną kieszonkę pionową stopniowaną
- jedną kieszonkę z klapką
- jedną kieszonkę pionową na nożyczki
- pięć pojedynczych kieszonek
- jedną kieszonką z naszytą minikieszonką 

Tylko wyobraźnia ogranicza nas w wykorzystaniu tego tworu. Ja będę najprawdopodobniej wykorzystywać ją na akcesoria do szycia, a jak kiedyś zdarzy mi się jeździć na jakieś kiermasze wykorzystam ją jako przybornik. A Ty do czego byś jej użyła? 




4 komentarze:

  1. Ale cudo!!!! wspaniały miałaś pomysł na wykorzystanie tego tekturowego, jak się okazało, kufra. Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie cudooooo:) skrzyneczka jest prześliczna!!!:)
    Pozdrawiam
    http://inspirellodecoupage.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega, zapraszamy też do nas po paletę inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny kuferek :)
    Nominowałam Cię do „Liebster Award Blog”, jeśli masz ochotę to zapraszam do zabawy:-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń