Oto efekt mojej pracy. Gotowa wygląda fajnie, chociaż nie do końca był taki cel zamierzony. Perypetie wykonania zamieszczam dalej w moim małym kursie diy.
Jak wyglądało uzyskanie takiego efektu można zobaczyć poniżej.
Efekt końcowy miał wyglądać inaczej, ale muszę przyznać, że z odpowiedniej odległości bardzo fajnie wszystko wyszło. Muszę powiedzieć jak zwykle - "MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE, A WYSZŁO JAK ZWYKLE". Ale wracajmy do szczegółów moich perypetii z tą pracą.
Zaczęło się od zakupienia odpowiedniej plakietki z mdf. Nie lubię tego materiału (jest tani i badziewny) ale nie miałam innego wyboru. Potem już tylko weszło malowanie na przecierkę. Ta metoda jest wszędzie szeroko opisywana więc nie będę się rozwodzić. Jak to mówił pan Słodowy - "żeby nie tracić czasu przygotowałem sobie wcześniej".
I tak mamy płytkę mdf pomalowaną 3 razy. Pierwsza warstwa była brązowa, potem świeca, szara warstwa, przecierka, świeca i trzecia warstwa niebieska.
Wszystko wyszło wspaniale, idealnie, tak jak sobie to wyobrażałam.Efekt był powalający. Przystąpiłam więc do przeniesienia motywu ramki i napisu na płytkę, żeby odmalować. Wymyśliłam sobie metodę transferu. Pomyślałam, że odbiję wydruk i użyję bardzo cienkiego pędzelka w celu wypełnienia nadruku. I tu się zaczęło!!! Użyłam bardzo cienkiego (rozmiar 000) pędzelka, a i tak miałam wrażenie, że zachowuje się jak stara miotła. Farba lądowała wszędzie, tylko nie na odtransferowanym konturze. Szybko musiałam zarzucić metodę.
Szybko musiałam wdrożyć nową technologię przeniesienia napisu. Wygrała metoda szablonu. Projekt szybko przerobiłam pod plik dla lasera i dałam do wycięcia w foli samoprzylepnej swój napis. I tu się znowu zaczęło. Laser w wielu miejscach nie dociął foli i musiałam ją misternie wycinać nożykiem.
Następnie wydłubałam delikatnie te elementy niepożądane, które miały stworzyć wzór na płytce (tam gdzie farba miała sięgnąć powierzchni płytki) i nakleiłam specjalną folię transferową od strony foli.
Następną czynnością było oderwanie papieru kredowego zabezpieczającego powierzchnię z klejem. Teraz widać wydłubane elementy i do czego służy folia transferowa. Dzięki niej nie przesuwają się elementy, które tracą styczność z główną naklejką (np. środek literki a)
Teraz można przystąpić do przyklejenia naszego szablonu na powierzchnię, na którą chcemy przenieść motyw. Wyszło doskonale!!!
Pozostało oderwać folię transferową i już wszystko było prawie gotowe.
Zaczęłam wypełniać szablon farbą.
I tu się zaczęło!!! Za pierwszym razem oderwałam szablon za szybko. Świeża farba rozciągnęła się za szablonem i rozmazała na brzegach. Za drugą próbą odczekałam za długo i całe litery oderwały się od powierzchni płytki razem z szablonem nie pozostawiając śladu na płytce. Do tego nie pomogło wcześniejsze zabezpieczenie lakierem i poprzednie warstwy również przykleiły się do szablonu. W wielu miejscach utraciłam sporą część niebieskiej farby, a gdzieniegdzie dotarłam nawet do mdf. Myślałam, że się wścieknę. Tyle pracy!!! Tak pięknie wyszło przygotowanie płytek, wyszły tak realistycznie. Tyle pracy, pieniędzy, czasu, materiału i wszystko na marne. Miałam się zrelaksować, a nie zdenerwować.
Oto efekty:
Zaczęłam się ratować pozostałymi materiałami. Szybko nakleiłam pozostały szablon, aby poprawić napis.
Mimo, że efekt jest niczego sobie i dla niepoinformowanej osoby pierwsze wrażenie jest odpowiednie i tak jestem załamana. Sama wiedza, że nie tak miało to być, że nie tak miało to wyglądać wystarcza, że jestem zła sama na siebie.
Już od niechcenia przymocowałam łańcuszek. Dzięki rodowi męskiemu!!! Wystarczyło pójść do szafeczki narzędziowej męża i wybrać odpowiednie haczyki i łańcuszek. Jedno milimetrowe wiertełko też się znalazło i wkrętarka.
Efekt końcowy widzieliście na początku postu. Czy czytając o wszystkich niepowodzeniach w czasie tworzenia tej pracy nie zmieniło Wam się wrażenie odbioru tabliczki? Czy dopiero teraz widzicie te wszystkie niedoróbki?
Praca inspirowana postem
http://gosiulaart.blogspot.com/2010/07/tabliczki-po-francusku-krok-po.html
Praca inspirowana postem
http://gosiulaart.blogspot.com/2010/07/tabliczki-po-francusku-krok-po.html
Świetne są takie tabliczki, zawsze budzą moje poruszenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanego weekendu
A mi się właśnie taka "nieidealna" bardzo podoba :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Chyba wybiorę się do okulisty ;) Mimo przeczytania historii walki z tabliczką, nadal nie widzę na niej 'niedoróbek'. Jak dla mnie jest piękna.
OdpowiedzUsuńNo widzę , że zawzieta Bestia jesteś , nie wiem czy bym miała tyle cirpliwości żeby to poproawiac tyle razy więc podziwiam !! Ale było warto bo efekt powalający i wcale nie widać że cos było nie tak z tymi płytkami ;-) Gartuluję wyszło super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie i wiosennie.
Bardzo mi się podoba. Napracowałaś się nad tą tabliczką - tym bardziej doceniam efekt końcowy
OdpowiedzUsuńAleż piękne te tabliczki! Świetne!
OdpowiedzUsuńŚwietnie..brawo dla Ciebie...zawsze tak jest, że jeśli chcesz coś ulepszyć nie wychodzi...:) Tabliczka wyszła super i to się liczy
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Ale cudne te tabliczki ;) Bardzo mi się podobają ;)
OdpowiedzUsuńO kurczę, wygląda świetnie :D aż się samemu chce takie coś zrobić..
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://studiokonsultacjislubnej.blogspot.com/
tabliczki są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam...
Pierwszy raz spotkałam się z wykonaną ręcznie tabliczką. Wygląda rzeczywiście na starą i zasłużoną, ale taki jej urok. Chętnie skorzystam z Twojej instrukcji i wykonam podobna w domu :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbombowo wygląda ta tablica ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie http://blog.decorre.pl/other/pyzule-i-kolejne-wyroznienia/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Fanie wykonane ;)
OdpowiedzUsuńFakt, po przeczytaniu już widziałam niedoróbki, ale efekt i tak jest super. Nie załamujemy się! Nie chciałabyś zobaczyć jak wyglądałaby taka tabliczka zrobiona przeze mnie, z dwoma lewymi rękami :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam za cierpliwość... :) ale efekt jest świetny, więc nie ma co :))
OdpowiedzUsuńSuper pomysł...Aleja Inspiracji jak zawsze inspiruje. Myślę , że podobną tabliczkę sprezentuję synowi na urodziny. Napis będzie odzwierciedł jego "urodę" : " Dżuma .Nie wchodzić " .
OdpowiedzUsuńBuziaki i podziękowania za odwiedziny i pamięć . Na blogowanie ostatnio nie mam czasu ale dziś postanowiłam , że wpadnę z wizytą do Ciebie i "zinwigiluje" Twoje pomysły :)
Pozdrawiam gorąco <3
Wspaniała :) dużo pracy ale efekt jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńCześć jestem Diana ,
OdpowiedzUsuńniezwykle dobrze czyta się twoje teksty, zapewne odwiedze twojego bloga jeszcze nie raz, a obecnie pozdrawiam oraz zapraszam na moją strone internetową
Prześlicznie to zrobiłaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
PS: Obserwuję i liczę na rewanż