Od paru miesięcy obserwuję, jakie piękne kartki robicie własnoręcznie. Muszę przyznać, że mnie zainspirowaliście i postanowiłam stworzyć również coś w rodzaju zaproszenia na urodzinki mojego syna. Śmieszne - bo ma je dopiero za dziewięć miesięcy. Takie cuda u Was widziałam, że pewnie nawet w połowie nigdy wam nie dorównam z klimatem, doborem kolorów, doborem dodatków, dokładnością i skrupulatnością wykonania.
Kilka tygodni temu przygotowałam sobie kartonik - pokrywkę po papierze do kserokopiarki. Zaczęłam zbierać w niej różne rzeczy, które mogą się przydać do scrapbookingu - jakieś tasiemki, ścinki papierów, kalki, folie jednostronnie matowane, nity, sznurki, taśmy piankowe. Jednocześnie przeglądałam internet w poszukiwaniu inspiracji i materiałów. Wszystko zbierałam w specjalnym katalogu, na partycji którą mój mąż specjalnie dla mnie utworzył na jednym z dysków jakiś czas temu. Dzisiaj znalazłam kilka minut spokoju, aby cały zamysł obrócić w namacalny czyn.
Pierwsza kartka niezbyt mi wyszła. Pomysł był fajny - ale chyba użyłam za dużo materiałów i powstał taki miszmasz z którego nie jestem do końca zadowolona. Użyłam jasnego ecru kartonu 230 gram o strukturze płótna bez żadnego nadruku i to było bazą. Wydaje mi się, że użycie gładkiego jasnego tła, na które przyszły ciemniejsze elementy z nadrukiem nie było najszczęśliwszym połączeniem. Jestem tak niezadowolona z efektu pierwszej pracy, że bardzo się waham nad opublikowaniem jej zdjęć. Jeszcze się zastanowię...
Do drugiej pracy podeszłam już bardziej z rozmysłem, planowaniem, już wiedziałam jakie błędy popełniłam, co chcę zmienić. Bazy użyłam tej samej, ale postanowiłam nadrukować na nią jakiś pastelowy wzór, aby złamać monotonię gładkości. Muszę przyznać, że najbardziej podobają mi się prace w brązach, sepii i w tym kierunku podążyłam. Na pierwszą stronę wrzuciłam ornamencik po przerobieniu na brązy. Muszę przyznać, że na ekranie to były trochę bardziej pasujące brązy - drukarka trochę uciekła mi z kolorem. No ale co się dziwić. Monitor jest amatorski bez możliwości kalibracji kolorometrem, w sumie drukarka to też zwykły chlebak z Biedronki. Fajnie, bo używam oryginalnych tuszy i wydruki są super i się nie rozmazują z prawie żadnej powierzchni którą zadrukowuję. Na tej samej bazie nadrukowałam zdjęcie i przycięłam na styl lat 20-tych - białą ramka na około, zdjęcie czarno-białe, ramka cięta w fale. Całość przymocowana na taśmę piankową, aby uzyskać dystans. Napis zaproszenie przycięty i przyklejony tą samą metodą. Próbowałam postarzyć brzegi pędzelkiem i bejcą, ale to nie jest efekt, który chciałam uzyskać. Musze nad tym jeszcze popracować, albo mi sprzedacie patent na tak piękne przyciemnienie, postarzenie, winietowanie motywów.
Wnętrze wykonałam podobnie. Nadruk na bazie w motyw pociągów, tekst zaproszenia zdystansowany. Tym razem pocieniowałam brzeg bejcą do drewna i stemplem gąbkowym. Wyszedł inny efekt niż pędzlem, też ciekawy, ale nie do tego dążę. Muszę jeszcze poeksperymentować, ale kończą mi się pomysły.
Mój autorski pomysł to bilecik - potwierdzenie przybycia do odesłania. Chyba wyszedł najlepiej ze wszystkiego. Uważam, że super dopełnia całość.
Kartka nie jest przeładowana, ale też nie wygląda na pustą. Nie straszą puste pola, ale też nie ma bałaganu, nie jest naćpane na siłę elementów. Uważam, ze wyszła całkiem spoko. Jest wyważona i utrzymana w konwencji kolorystycznej. W sumie sami oceńcie...
Będę wdzięczna za każdą opinię, poradę, sugestię.
Pędzelkiem i bejcą nie ma szans na ładne postarzenie brzegów, bo bejca wsiąka w papier i robią się zacieki zamiast płynnego przejścia koloru. Polecam tusze distress (jest kilka odcieni brązu) plus gąbeczka - na początek może być gąbeczka do makijażu, później profesjonalna. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tym nadrukowaniem motywu na bazę ;) a ten bilecik z potwierdzeniem przybycia bardzo udany :)
OdpowiedzUsuń