W swoich doświadczeniach nie zawsze odnosimy sukces. W poszukiwaniu nowych technik bywa, że zbłądzimy. Tak było i w tym przypadku. Pomysł brzmiał bardzo optymistycznie. Wzięłam puszkę i przy pomocy lakieru w sprayu nałożę idealnie gładką warstwę farby - tak idealną jak na aucie. Jak postanowiłam, tak się wzięłam za realizację. Zbudowałam komorę lakierniczą (złożyłam duży karton - he, he), całą puszkę kilkakrotnie alkoholem odkaziłam. Pierwsze wrażenie było ok. Po wyschnięciu zaczęłam dostrzegać niedoskonałości - pęcherzyki, resztki kleju, paproszki. Mówię - nic nie szkodzi - damy drugą warstwę - zniweluje. Wtedy się zaczęło. Powstawało coraz więcej paproszków, lakier jakby gotował się pod spodem (powstawały pęcherzyki jakiegoś gazu) Uwidoczniać zaczęły się odciski palców, których tam nie powinno być. Mówię ok. Nie jest źle. Widać tylko z bliska. Damy jakiś wzorek pstrokaty - zakryje. Do robienia wzorku postanowiłam użyć pisaków artystycznych z Lidla. Wtedy wyszły moje braki manualno-artystyczne. Do tego pojemność pisaka okazała się niewystarczająca nawet na jedną puszkę. Można to porównać do stosunku chipsów do powietrza w paczce, do testera, próbki reklamowej... Tak w połowie utknęłam bez materiałów. Co mi pozostało. Minę spuściłam na kwintę, pozbierałam po mieszkaniu pędzle i wetknęłam w mój nowy stojak na przybory malarskie... Post opublikowałam, aby pokazać, że nie każda praca, za którą się biorę kończy się sukcesem.
hm .... ja tam nie widzę żadnych niedoskonałości :) dla mnie całość jest super
OdpowiedzUsuńja też nic nie widzę :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie też super, za bardzo krytycznie na to spoglądasz :)
OdpowiedzUsuńczy ja wiem, nie powiedziałabym, że coś tu jest nie tak :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, iż wybrałam korzystniejszą stronę, a w ogóle to zdjęcia wiele wybaczają........ :) I tak bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy. Trzymajcie się cieplutko!
OdpowiedzUsuń