sobota, 1 marca 2014

Tabliczki retro

      Oto efekt mojej pracy. Gotowa wygląda fajnie, chociaż nie do końca był taki cel zamierzony. Perypetie wykonania zamieszczam dalej w moim małym kursie diy. 



Jak wyglądało uzyskanie takiego efektu można zobaczyć poniżej.


Efekt końcowy miał wyglądać inaczej, ale muszę przyznać, że z odpowiedniej odległości bardzo fajnie wszystko wyszło. Muszę powiedzieć jak zwykle - "MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE, A WYSZŁO JAK ZWYKLE". Ale wracajmy do szczegółów moich perypetii z tą pracą.

Zaczęło się od zakupienia odpowiedniej plakietki z mdf. Nie lubię tego materiału (jest tani i badziewny) ale nie miałam innego wyboru. Potem już tylko weszło malowanie na przecierkę. Ta metoda jest wszędzie szeroko opisywana więc nie będę się rozwodzić. Jak to mówił pan Słodowy - "żeby nie tracić czasu przygotowałem sobie wcześniej".

I tak mamy płytkę mdf pomalowaną 3 razy. Pierwsza warstwa była brązowa, potem świeca, szara warstwa, przecierka, świeca i trzecia warstwa niebieska.
Wszystko wyszło wspaniale, idealnie, tak jak sobie to wyobrażałam.Efekt był powalający. Przystąpiłam więc do przeniesienia motywu ramki i napisu na płytkę, żeby odmalować. Wymyśliłam sobie metodę transferu. Pomyślałam, że odbiję wydruk i użyję bardzo cienkiego pędzelka w celu wypełnienia nadruku. I tu się zaczęło!!! Użyłam bardzo cienkiego (rozmiar 000) pędzelka, a i tak miałam wrażenie, że zachowuje się jak stara miotła. Farba lądowała wszędzie, tylko nie na odtransferowanym konturze. Szybko musiałam zarzucić metodę.

Szybko musiałam wdrożyć nową technologię przeniesienia napisu. Wygrała metoda szablonu. Projekt szybko przerobiłam pod plik dla lasera i dałam do wycięcia w foli samoprzylepnej swój napis. I tu się znowu zaczęło. Laser w wielu miejscach nie dociął foli i musiałam ją misternie wycinać nożykiem.

Następnie wydłubałam delikatnie te elementy niepożądane, które miały stworzyć wzór na płytce (tam gdzie farba miała sięgnąć powierzchni płytki) i nakleiłam specjalną folię transferową od strony foli. 
Następną czynnością było oderwanie papieru kredowego zabezpieczającego powierzchnię z klejem. Teraz widać wydłubane elementy i do czego służy folia transferowa. Dzięki niej nie przesuwają się elementy, które tracą styczność z główną naklejką (np. środek literki a)

Teraz można przystąpić do przyklejenia naszego szablonu na powierzchnię, na którą chcemy przenieść motyw. Wyszło doskonale!!!  

Pozostało oderwać folię transferową i już wszystko było prawie gotowe.

Zaczęłam wypełniać szablon farbą.






I tu się zaczęło!!! Za pierwszym razem oderwałam szablon za szybko. Świeża farba rozciągnęła się za szablonem i rozmazała na brzegach. Za drugą próbą odczekałam za długo i całe litery oderwały się od powierzchni płytki razem z szablonem nie pozostawiając śladu na płytce. Do tego nie pomogło wcześniejsze zabezpieczenie lakierem i poprzednie warstwy również przykleiły się do szablonu. W wielu miejscach utraciłam sporą część niebieskiej farby, a gdzieniegdzie dotarłam nawet do mdf. Myślałam, że się wścieknę. Tyle pracy!!! Tak pięknie wyszło przygotowanie płytek, wyszły tak realistycznie. Tyle pracy, pieniędzy, czasu, materiału i wszystko na marne. Miałam się zrelaksować, a nie zdenerwować.
Oto efekty:



Zaczęłam się ratować pozostałymi materiałami. Szybko nakleiłam pozostały szablon, aby poprawić napis.


Środkowy napis uzupełniłam pędzelkiem


Mimo, że efekt jest niczego sobie i dla niepoinformowanej osoby pierwsze wrażenie jest odpowiednie i tak jestem załamana. Sama wiedza, że nie tak miało to być, że nie tak miało to wyglądać wystarcza, że jestem zła sama na siebie. 
Już od niechcenia przymocowałam łańcuszek. Dzięki rodowi męskiemu!!! Wystarczyło pójść do szafeczki narzędziowej męża i wybrać odpowiednie haczyki i łańcuszek. Jedno milimetrowe wiertełko też się znalazło i wkrętarka.
Efekt końcowy widzieliście na początku postu. Czy czytając o wszystkich niepowodzeniach w czasie tworzenia tej pracy nie zmieniło Wam się wrażenie odbioru tabliczki? Czy dopiero teraz widzicie te wszystkie niedoróbki?

Praca inspirowana postem
http://gosiulaart.blogspot.com/2010/07/tabliczki-po-francusku-krok-po.html

środa, 26 lutego 2014

Świeczka kuchenna

      Motyw użyty przy tej pracy mogliście już widzieć w poście "Kuchenny zegar". Ozdobił on tarcze zegara. Tutaj  postanowiłam dorobić do kompletu jeszcze świeczkę z tym samym motywem. Prezentuje się ona następująco:


Znowu żałuję, że nie mogę w kadrze ująć całości motywu zdobiącego świeczkę. Naprawdę przydałoby się do kilku prac stworzyć obrotowe gify.

wtorek, 25 lutego 2014

Dewizowa świca

        Komu się przelewa w domu może sobie zafundować oto taką świeczkę z zatopioną studolarówką. Płonąc uświadamia nam jak szybko rozpuszczają się nasze pensje w ciągu miesiąca (u niektórych nawet szybciej). Łącząc to z rozsypanymi po całym mieszkaniu ścinkami z wycofanych z obiegu banknotów dostępnych na różnych aukcjach, gadżeciarską podpałką do kominka i stylowym papierem toaletowym w dolarówki można urządzić klimatyczną imprezkę stylizowaną na mafijne lata 20 w Chicago.



   

poniedziałek, 24 lutego 2014

Folkświeczka

       Naprawdę ciężko coś wymyślić do posta w temacie tak prostej pracy jaką są świeczki. Chciałam napisać coś mądrego, ale nic nie wymyśliłam. Zapraszam do oglądania i komentowania.

    

niedziela, 23 lutego 2014

Szkocka świeca

     Ten motyw serwetki strasznie mi się podoba. Leżała ona u mnie już ze dwa lata. Nie mogłam dla niej znaleźć godnego podłoża. Do skrzyneczek mi nie pasowała, szkoda mi jej było, do innych prac też musiałabym użyć jej na siłę. Świeca wydało mi się będzie najbardziej odpowiednia, żeby w końcu zobaczyć jakąś pracę wykończoną tym motywem. Chyba się nawet nie myliłam. Godnie wygląda na tej dumnej świecy. Szkoda, że ten wzór kiedyś spłynie wraz z woskiem do spodeczka.



sobota, 22 lutego 2014

Świeczka z aniołem

     Tak jak i w dniu wczorajszym chciałam zaprezentować świeczkę z motywem anioła. Powstała ona na fali mojej fascynacji tą nową dla mnie techniką zdobienia. Dużo tu nie można napisać - ideologi też nie da się za bardzo dorobić, więc zapraszam do oglądania i komentowania.




piątek, 21 lutego 2014

Świeca z aniołami

    Aniołki to wdzięczny motyw. Nie będę się rozpisywała w tym temacie. Co miałam do powiedzenia w temacie Aniołków, to już poruszyłam we wcześniejszych postach. Dzisiaj skupię się tylko na prezentacji swojej pracy.



Zdjęcia prezentują jedną świeczkę z różnych stron.

czwartek, 20 lutego 2014

Pierwsza świeca

    To jest pierwsza świeca którą wzięłam na warsztat. Trochę z nią eksperymentowałam i dopiero się uczyłam nowej metody, więc jest trochę zniekształcona - ale to też dodaje jej uroku. Szkoda, że nie widać całego wzoru, ale krzywizna świecy uniemożliwia pokazanie go w całości. Tu fajnie by się sprawdził mój gif obrotowy.


środa, 19 lutego 2014

Świeca

    Tak. Świec jeszcze nie dekorowałam, więc nie mogłam przejść obok nich obojętnie. W Ikei zaopatrzyłam się w większy asortyment wielkości i szerokości świeczek i zaczęłam działać. Zapytacie skąd taki pomysł. Ano przeglądając "konkurencję" jakiegoś wieczoru natknęłam się bloga Ani "Ręczne robótki Anny" a tam na posta w której przewija się taka mała słodka świeczunia. Link do posta to "Koszyczek na chlebek i coś jeszcze". W poście zawarty był link do filmiku instruktażowego. Skorzystałam z niego i aż mi się ręce trzęsły, żeby samemu spróbować. W moim wykonaniu świece tak pięknie i prosto nie wyszły jak w internecie. niektóre klejone serwetki tą metodą wcale nie chciały się trzymać. Z Anią otworzyłyśmy czerwony telefon i zaczęłyśmy się mailowo wymieniać doświadczeniami. Poradziła mi nową metodę - na gorącą łyżeczkę. Metoda się sprawdziła i zaczęłam szaleć. Teraz przez kilka dni będziecie mogły obserwować efekty moich zmagań z nową tematyką. Na pierwszą linię idzie świeca kuchenna. Są to trzy zdjęcia tej samej świecy, lecz z różnych stron.





   Niestety musiałam włączyć weryfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy. Zalew jaki ostatnio przeżyłam angielskojęzycznych komentarzy z reklamą zawartą w sobie przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia. Blog na szczęście sam usuwa spamy, ale informacje, że był taki komentarz zalał mi skrzynkę pocztową. Przepraszam Was za to dodatkowe utrudnienie w komunikacji między nami. Mam nadzieję, że nie zniechęci to Was do dalszego komentowania moich prac. Trzymajcie się cieplutko !!!

sobota, 15 lutego 2014

Bułeczki z parówką

     Od kilku dni chodziły za mną bułeczki z parówką. Nie wytrzymałam i zrobiłam. Jak to w domowym przepisie, trzeba było po drodze trochę ulepszyć, żeby nie wyszły sklepowo. Na szczęście wykopałam w domu jakiś przepisik. No i tak powstała moja nowa wersja. Z parówki i ketchupu niewiele zostało. Jedyny punkt wspólny to kiełbaska. Ciasto: drożdże, miód, mąka tortowa i orkiszowa, jajko, woda, oliwa z oliwek. Do środka dałam parówkę z szynki, cebulkę podsmażoną na boczku z sosem bolognese, ser i kawałek ogórka kiszonego. Na wierzchu posypałam słonecznikiem. Musicie mi uwierzyć na słowo - palce lizać !!! 


Nie zdążyłam zrobić zdjęcia całej blachy - pół zniknęło po otwarciu piekarnika.